W galerii handlowej wyłączył się niespodziewanie jeden z transformatorów. Okazało się, że oba użyte do jego chłodzenia wentylatory nie działają. Jednoczesna awaria nie jest niemożliwa, ale bardzo mało prawdopodobna. Dlaczego awaria pierwszego wentylatora nie została zauważona? Kto zawinił i co właściwie się stało?
Po przeprowadzeniu analizy okazało się, że jeden wentylator już wcześniej nie pracował – mówi Fachowiec. – Jak przeoczył to pracownik UR? Otóż nie przeoczył, bo sprawdził, że oba wentylatory się kręcą. Gdyby był bardziej dociekliwy, zauważyłby, że tylko jeden wentylator faktycznie pracuje, a wirnik drugiego obraca się w niewłaściwą stronę.
Żeby to zauważyć, trzeba było przyjrzeć się uważnie i chwilę pomyśleć. A wiadomo, jak to jest na rutynowych kontrolach – sprawdza się, czy wentylator się kręci. Ten się kręcił. A wentylator, który się kręci można uznać za sprawny sprawny. Tak też się stało.
Transformatory zainstalowano w podziemiach galerii. Aby utrzymać odpowiednie warunki pracy, musiały być wentylowane. Zastosowano po dwa wentylatory osiowe, dmuchające do komory transformatora. Gdy temperatura przekraczała pierwszy próg, załączał się jeden wentylator – po przekroczeniu drugiego progu, załączał się drugi. Podczas obchodów pracownik sprawdzał temperaturę uzwojeń transformatora i działanie wentylatorów. Jeżeli wirniki kręciły się, stwierdzał poprawną pracę i “odfajkowywał” kontrolę.
Nikt nie przewidział tego, że gdy jeden wentylator ulegnie awarii, to w dalszym ciągu będzie się obracał w czasie pracy drugiego wentylatora. Powietrze wtłaczane do komory transformatora, znajdowało ujście przez niesprawny wentylator – przechodząc przez niego, wprawiało w ruch łopatki wirnika. Jedynym zewnętrznym świadectwem awarii był odwrotny kierunek ruchu wirnika, co zostało przeoczone w czasie kontroli.
Przyczyną awarii pierwszego wentylatora było zwarcie – przepalił się przewód zasilający. – Nie ma wątpliwości, że podczas obchodu ktoś stwierdził, że spadło zabezpieczenie – uważa Fachowiec. – Zamiast poszukać przyczyny, podniósł zabezpieczenie i… “przyjęło się”. A skoro tak, to można iść dalej.
Jeden wentylator przez dłuższy czas zapewniał chłodzenie. Gdy uległ awarii temperatura gwałtownie wzrosła powyżej wartości bezpiecznej i wyłączył się transformator.
Straty? Znaczne.
Wentylatory trzeba było szybko dostarczyć, co nie jest proste, jeżeli nie posiada się zapasu – tłumaczy Fachowiec. – Zastępnik był, ale jeden. Drugi “pożyczono” z innej komory transformatorowej. Pośpiech, nerwówka, skomplikowany montaż, czyli gwałtownie rosnące koszty.
Jeżeli podobne awarie wydarzyłyby się równocześnie w kilku miejscach, mogłoby się okazać, że nie da się zapewnić utrzymania systemów ppoż, co oznacza zamknięcie całego obiektu. Straty wzrosłyby gwałtownie. Analogiczny scenariusz mógłby mieć miejsce w przypadku braku zasilania systemu wentylacyjnego – w przypadku budynku posiadającego wyłącznie wentylację mechaniczną, byłoby to równoznaczne z wyłączeniem go z użytkowania.
Imię Nazwisko, Fachowiec
Winny zaniedbania był człowiek, swoje dołożył pechowy zbieg okoliczności”
Gdyby jednak wentylatory transformatora pracowały pod kontrolą jakiegoś zewnętrznego systemu awaria pierwszego wentylatora zostałaby wykryta natychmiast po zaistnieniu.
Odbyłoby się szybkie planowanie stanów magazynowych, żeby zabezpieczyć potrzebny sprzęt na wypadek awarii wentylatorów i odłączenia transformatora. Jest prawie pewne, że nie doszłoby do przerwy w dostawie prądu dla najemców.